poniedziałek, 1 sierpnia 2011

MONIO - aj lav ju!!!:)

lipiec/sierpień, anno domini 2011 
69zł...
Tyle właśnie kosztuje "bilet podróżnika". Sprzedawany w kasach PKP, normalnie, i bez powoływania się na znajomości z ministrem transportu. Bilet weekendowy, ważny od 19-tej w piątek do 6-tej rano w poniedziałek, na wszystkie połączenia PKP w Polsce i bez względu na opóźnienia pociągów. 
W ten weekend zrobiłem z niego chyba najlepszy możliwy użytek - trasa Kraków - Gdańsk, dalej na Hel...i spowrotem:) 

Serdecznie podziękowania dla ekipy ze "Sportowej", za przypomnienie, jak można się bawić! 

niedziela, 17 lipca 2011

Gruzja ciut, ciut...

lipiec, anno domini 2011 
Gaumardżos!
W zasadzie o tej wycieczce mógłbym napisać krótką książkę. Od książki też się zaczęło. Niedługo przed wyjazdem pokazała się opowieść o Gruzji autorstwa Anny i Marcina Mellerów - Gaumardżos. Czytając ją w pośpiechu nie spodziewałem się, że niedługo poczuję się jakby na planie jej ekranizacji. "Robienie stołu", Gruzińskie podniosłe toasty, wszechobecna gościnność o smaku kachetyjskiego wina i wysokooktanowej czaczy, szaleńcza jazda po dziurawych  drogach sypiącymi się marszrutkami... to zaledwie kilka scen pasujących do książki jak ulał. Jednak kilka z naszych przygód mogłoby z powodzeniem stanowić dalsze jej rozdziały.  

Zdjęcia: Magdalena Ziaja, Natalia Tomasiak, Sebastian Hibszer, Zuza Bogucka,

sobota, 16 lipca 2011

Kazbek 5047m n.p.m. - lodowy książe Kaukazu

lipiec, anno domini 2011 
Kazbek / Mkinwarcweri / მყინვარწვერი
W tłumaczeniu - "Lodowy Szczyt", góra która przez swą rażącą wobec reszty otoczenia wielkość sprawia przytłaczające wrażenie trudności i niedostępności, ale jednocześnie piękna. Jej sylwetka widoczna z oddali jako malownicza konfiguracja białej powierzchni lodowca i sterczących z niego ciemnych konturów skał. Majestatycznie górując nad okolicą wzbudza respekt i zdaje się rządzić całą okolicą. Przyciąga chmury kształtując w ten sposób pogodę, jej lodowce są źródłami rzek, a sylwetka stanowi zaszczytny motyw niezliczonych gruzińskich symboli. 
Najpiękniejsza chyba z dołu, oglądana z zielonych łąk Gergeti pośród których pasą się dzikie konie. Z góry, gdy w swej łaskawości na krótki czas dopuściła nas na swój łagodnie wypłaszczony szczyt, pozwala zobaczyć po horyzont rozciągające się w każdym kierunku górskie morze Kaukazu.

Zdjęcia: Magdalena Ziaja, Natalia TomasiakSebastian HibszerZuza Borucka,

niedziela, 26 czerwca 2011

Grossglockner - Wielki Dzwonnik ~3700 z 3798 m

czerwiec, anno domini 2011

Okrutny Grossie podrap mnie po nosie!
Podwójny wierzchołek najwyższego szczytu Austrii zobaczyłem tylko raz... i to od dołu. Gdy serpentyny Hochalpenstrasse doprowadziły nas do widokowego parkingu przy lodowcu Pasterzy, Dzwonnik wychylił się spośród chmur chcąc jakby zobaczyć kto to przymierza się, by podrapać go czekanem po nosie. Potem schował się na dobre w swym białym, wietrznym i niedostępnym świecie, jakby niezainteresowany całą tą zabawą. A my jak mrówki wśród korzeni ogromnego dębu ruszyliśmy w górę, powoli brnąc w kierunku jego korony.  


Zdjęcia: Natalia Tomasiak



sobota, 25 czerwca 2011

Marmolada - Punta Penia 3343m n.p.m.

Boże Ciało, anno domini 2011
Via ferrata o trudności "trudna" 
Pod szczyt tzn. nad zalew Lago Fedaia znajdujący się na wschód od miasteczek Alba - Penia dojechaliśmy późnym  popołudniem. Mając za sobą nieco ponad tysiąc kilometrów z czego ostatnie kilkadziesiąt po karkołomnie krętych i stromych  trasach prowadzących przez środek Dolomitów, powoli rozpoczęliśmy przepak. Tym razem w plecakach nowe zabawki - lonże ferratowe, pożyczane, bądź właśnie na prędce dosztukowywane z dostępnych kawałków liny będą stanowić główną asekurację podczas tego wyjścia.  


Zdjęcia: Natalia Tomasiak

niedziela, 12 czerwca 2011

Patataj, patataj...granią Zachodnich

czerwiec, anno domini 2011
Ponad 60km i prawie 5 000 metrów przewyższenia.
Ambitny plan obejmował całą grań Tatr Zachodnich - z Kasprowego (wychodząc od Kuźnic) aż do Przełęcz Huciańską w okolicach Zuberca. Podobno da się tą trasę przebiec w jeden dzień a przejść w trzy. My jednak nie mieliśmy zamiaru biec, no i dni mieliśmy tylko niecałe dwa...
Zdjęcia: Magda Ziaja i Natalia Tomasiak

sobota, 11 czerwca 2011

Zejście z Ciemniaka do Tomanowej Przełęczy przez Tomanowe Stoły

czerwiec, anno domini 2011
Grań ze szczerbą prowadząca z Ciemniaka na Stoły
Niezupełnie po szlaku...
Planując tour po Tatrach Zachodnich zauważyłem brak jednoznacznych informacji na temat tego krótkiego fragmentu. Na mapie wygląda na sensowny skrót pozwalający zaoszczędzić czas i nie tracić wysokości, ale informacje posłyszane od znajomych przewodników oscylowały pomiędzy lajtową ścieżką po trójkowe wspinanie. Droga szlakiem prowadzi naokoło przez Twardy Grzbiet i Czerwony Żleb dlatego podczas ostatniej wycieczki zdecydowaliśmy się sami wyjaśnić tajemnicę tego odcinka. 

niedziela, 5 czerwca 2011

Płaczliwa Skała (Zdiarska Vidla) 2142m n.p.m.

czerwiec, anno domini 2011
Nieodzownym elementem kajakarstwa górskiego są góry.
Dlatego po sobocie spędzonej na Białce, spłynięciu nią n-razy, drugiego dnia postanowiliśmy ruszyć "ku źródłom", albo nawet trochę wyżej.  
Zdjęcia: Natalia Tomasiak (tel) i Grzesiek Mroczek, tyle że tych od Grześka jeszcze nie ma:)

poniedziałek, 16 maja 2011

Raczkowanie kajakowanie

maj, anno domini 2011
Zimna, rwąca, spieniona woda 
Topik w walce z pulsarem wokół Ondreja
to nie jest środowisko, w którym człowiek się urodził. W dodatku ostatnią rzeczą, jaka rozsądnej  osobie przychodzi do głowy, to wpakować się w jej nurt małą, chybotliwą łupinką z plastiku, która bardziej przypomina mydelniczkę niż łódkę. Okazuje się jednak, że jakoś można sobie poradzić. Jednym idzie lepiej - płyną z głową nad wodą i spokojnymi ruchami wiosła, jakby bez wysiłku kierują kajak dokładnie tam gdzie chcą. Innym - jak mi - idzie gorzej... waląc kaskiem o kamieniste dno, rozpaczliwie klepią dłońmi o spód wywróconego kajaka w desperackim geście wezwania o pomoc. 
Za to odrobina słońca i ciepły dzień sprawiają, że wszyscy, zarówno ci lepsi jaki i ci gorsi, bawią się świetnie z mnóstwem fajnych wrażeń!
Zdjęcia: Kasia Wołek

czwartek, 5 maja 2011

Alpy Rodniańskie

maj, anno domini 2011
Czyli majowo-śniegowe góry północnej Rumunii
Turystyka "niezimowa" zawsze wydawała mi się prostsza od  wyjazdów narciarskich. Nie trzeba przecież ślęczeć godzinami nad mapą w poszukiwaniu świeżego śniegu, tanich, ale i tak zawsze za drogich karnetów i noclegów, prawie wszędzie (no może poza cholerną Austrią) da się gdzieś w krzakach postawić namiot... Ale pogoda, która z zamiłowaniem płata figle głównie w czasie weekendów i urlopów, potrafi skomplikować każdą, nawet najprostszą sytuację. Dlatego w planach tegorocznej majówki przewinął się prawie każdy kierunek w Europie leżący w promieniu ~1000km...i prawie każdy z nich znalazł się w jak na złość zapowiadanym, szerokim pasmie niepogody. Skoro więc mamy marznąć i moknąć, to postanowiliśmy przynajmniej zrobić to w jakimś przyjaznym kraju, stąd kierunek - Rumunia!

niedziela, 17 kwietnia 2011

SKIALPSTRET 2011 Popradskie Pleso

kwiecień, anno domini 2011
Rysio - przesympatyczny, czołowy literat z Zuberca.
Jak mawia - nie służy w HS bo dopiero się uczy,
ale pomaga na swój sposób, niczym bernardyn z beczółką:)    
Czyli Słowacka "literatura"(czytaj: liter-a-tura;) 
Spotkanie klubu wysokogórskiego James.sk w Popradskim Plesie, zorganizowane z pomocą Beaty Jurinowej i chłopaków z Zuberskiej Horskiej Sluzby. Przeprowadzony w biesiadnej atmosferze pokaz zdjęć i filmów górskich połączony z omówieniem himalajskich wypraw Jano Matlaka, prezentacja nowoczesnych detektorów lawinowych, zakrapiane wycieczki skiturowe (stąd liter-a-tura) dolinami: Mięguszowiecką, Hińczową i Złomiskową i Rumanową , oraz huczna impreza przeplatana degustacją słowackich i czeskich destylatów wytwarzanych z chyba wszystkich możliwych ziół i roślin - od marchewki po kosodrzewinę:) 

Zdjęcia telefonem: Karin Margusova "Marchewka";)

niedziela, 10 kwietnia 2011

Chopok, Djumbier i okolice

kwiecień, anno domini 2011
Czyli wycieczka bez programu
...jako zakończenie sezonu narciarsko-chopokowego, ze spacerem zamiast skituru, z lodem zamiast śniegu, z jazdą na tyłku zamiast na nartach i z gitarą zamiast dyskoteki. 


Zdjęcia z aparatu (tylko te cenzurowane;) - Natalia Tomasiak.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Hińczowa na wprost (2378 m n.p.m)

kwiecień, anno domini 2011

...a raczej, Hińczowa bez sprężu:)
W momencie gdy po ciężkim dniu, najedzony i świeżo wykąpany, leżąc pod swoją kołderką zaczynam osiągać optymalną do zaśnięcia temperaturę - mój telefon dzwoni, a na wyświetlaczu miga znajoma dobrze ksywa "Słodki"! 
- Aloo?! 
- Pakuj mandżur, jedziemy do Moka za pół godziny!
- yyyyggggghhhhh...ok...


Po tej komendzie zwlekam się ociężale z łóżka, bez wyraźnego entuzjazmu pakuję się trochę nieprzytomnie, nie wiedząc nawet, czy wszystko to będę niósł na plecach, czy wyjedziemy autem...generalnie to nic nie wiedząc.


Wyjście i zjazd dedykowane pamięci Kuby Stawowego.

sobota, 2 kwietnia 2011

Z Koziej (2137 m n.p.m)

kwiecień, anno domini 2011
...dupy trąbka:)
Czyli piękny zjazd w cudownych okolicznościach przyrody, ale po najgorszym w tym sezonie śniegu.

wtorek, 29 marca 2011

Pragelato / Sestriere via Fundacja Anny Pasek

marzec, anno domini 2011

Muuuu..!

...czyli Via Lattea - Mleczna Droga i słoneczny freeride w górach Piemontu. Piszę te kilka zdań, ze szczerą nadzieją, że powrócę tam w 2012!
Wraz z grupą szkoleniową pod patronatem Fundacji im. Anny Pasek zakosztowałem rozkoszy słonecznych włoskich Alp Kotyjskich, terenów rozgrywanej w 2006 roku Olimpiady w Turynie, pięknego kawałka narciarskiego raju!

niedziela, 13 marca 2011

Beeeee..! Baranie Rogi ~ 2400m n.p.m

marzec, anno domini 2011
Śpimy w schronisku! Nie, w namiocie! ...to może w jamie? 

...albo wystartujemy rano!:) Czyli jak  zawsze zdecydowani, zaplanowani i gotowi, najwcześniej jak tylko się dało (czyli w piątek przed 20-stą), wyruszyliśmy ze Słodkim w drogę do Zako. Towarzyszy nam mniej więcej połowa potrzebnego sprzętu, reszta rozrzucona jest wokół trasy naszego przejazdu i niemiłosiernie rozciąga czas jego trwania. Dobry humor mąci nam świadomość, że w Zako już od kilku godzin czekają na nas Magda i Gąsior, wciąż nie wiedząc co dalej. Przynajmniej jak chodzi o to ostatnie to jesteśmy w tej samej sytuacji:) 

niedziela, 20 lutego 2011

Salatyn ~ 2048m n.p.m.

luty, anno domini 2011

Trudne z łatwego...

Salatyn odwiedzałem już wcześniej kilka razy. Lubię ten rejon, bo sprawia wrażenie dostępnego i przyjaznego a widoki z grani w każdą stronę są przepiękne. Słowacy licznie korzystają z dobrodziejstwa jakim jest wyłączenie Spalenej Doliny z obszaru zamkniętego w okresie zimy. My również zaczerpnęliśmy z tego dobrodziejstwa korzystając z zaproszenia Beatki Jurinovej, jednak na zjazd wybraliśmy wariant nieco mniej przyjazny i zdecydowanie mniej uczęszczany.


sobota, 12 lutego 2011

Na Grzesia "Po Partyzantów"

luty, anno domini 2011
Był luty 45-ego roku...
z okupowanej przez Niemców Słowacji, do oswobodzonego przez Rosjan Zakopanego dotarło wezwanie o pomoc...

piątek, 4 lutego 2011

Chopokowo 2010/2011

grudzień anno domini 2010-marzec, anno domini 2011

Całosezonovy listok poprosim!

Wekendy na Chopku stanowią zdecydowaną większość naszych narciarskich dokonań. Tego, a raczej zeszłego roku zima zapowiadała się dobrze, obiecujące grudniowe opady i mróz pozwoliły wystartować wcześnie, jeszcze przed świętami ~17 grudnia. Warunki dobre więc kupujemy karnet na cały sezon i jedziemy z koksem!:) 

piątek, 14 stycznia 2011

Le Sybelles - czyli Francja za dwieście euro

styczeń, anno dommini 2011 
- Jedziesz?
- No nie wiem...
- Ale to JUTRO!
- Rano zobaczę, meteo pokaże...nie mam jakiejś wielkiej napinki...
Tym razem nawet nie dziwiłem się słysząc ten tekst z ust Jancia konsekwentnie powtarzającego go prawie do ostatniej chwili. Istotnie, aktualne warunki meteo i niska pokrywa śniegu w Les Sybelles w żaden sposób nie układały się w korzystną konfigurację. Niemniej jednak.. zawsze to lepiej niż w robocie, no i nie padało od około 25dni, więc ja kombinowałem tak, że...

W końcu przecież musi sypnąć!