czwartek, 5 maja 2011

Alpy Rodniańskie

maj, anno domini 2011
Czyli majowo-śniegowe góry północnej Rumunii
Turystyka "niezimowa" zawsze wydawała mi się prostsza od  wyjazdów narciarskich. Nie trzeba przecież ślęczeć godzinami nad mapą w poszukiwaniu świeżego śniegu, tanich, ale i tak zawsze za drogich karnetów i noclegów, prawie wszędzie (no może poza cholerną Austrią) da się gdzieś w krzakach postawić namiot... Ale pogoda, która z zamiłowaniem płata figle głównie w czasie weekendów i urlopów, potrafi skomplikować każdą, nawet najprostszą sytuację. Dlatego w planach tegorocznej majówki przewinął się prawie każdy kierunek w Europie leżący w promieniu ~1000km...i prawie każdy z nich znalazł się w jak na złość zapowiadanym, szerokim pasmie niepogody. Skoro więc mamy marznąć i moknąć, to postanowiliśmy przynajmniej zrobić to w jakimś przyjaznym kraju, stąd kierunek - Rumunia!

Majówka - klasówka
Albo "weekend z klasą" lub jakaś tam jeszcze inna odmiana  mojej ksywy. Tym razem do klasowego dzienniczka wpisała się spora, bo 7-io osobowa grupa (pseudonim roboczy - "siódma ce";) Część Elbrusowa - dziewczynki: Ala i Alicja (albo odwrotnie;) i Natalia, oraz zmuszona przez brak wody do zaniechania alpejskich planów kajakowych grupa Bystrzacka w osobach: Topika, Kozy, Bestii i Magdy. Mało kto się znał, ale nikomu to nie przeszkadzało. Wszystkich świetnie połączyło zamiłowanie do gór i rumuńskiego pifka, oraz ponadprzeciętna pogodo-odporność. Z tej ostatniej nie zdołał wyleczyć nas nawet deszcz padający non-stop przez mniej więcej dwadzieścia godzin...ani krótki czas nielicznych przerw w deszczu, który wypełniał nam sypiący śnieg:) 
Zanim się jednak rozpadało...
Spotkało nas mnóstwo przyjemnych wrażeń. Piękna droga przez zawsze ciekawą dla mnie Słowację (krótki przystanek w Bardejowie) i zawsze nudne dla wszystkich i dziwne Węgry. Połacia żółtego rzepaku, zielone lasy Rumunii, łąki i wsie pełne niespotykanych już chyba nigdzie widoków - stadko owiec pędzone drogą przez wesołą staruszkę, niezliczona ilość koni, bogate elewacje romskich rezydencji, wesoły cmentarz w przyjemnych barwach błękitu i humorystycznych epitafiach zdobiących drewniane nagrobki. Ciężarówka Tatra wyładowana drzewem daleko poza zachodnie granice bezpieczeństwa, powolny i ostrożny slalom po drogach przypominających zbombardowaną Warszawę, pięciowieżowe, strzeliste dachy drewnianych, prawosławnych cerkwi, nieodzwonie kojarzące mi się z mrocznymi tajemnicami Transylwanii i filmami o wampirach. Gęste dywany krokusów, o intensywności fioletu jakiej nie spotyka się na Podhalu...

A ponad tym wszystkim góry! 
Zaśnieżone i jeszcze długo białe, wyrastające z zazielenionych dopiero lekko łąk i pastwisk. Początkowo łagodne i rozłożyste, hale przypominające grań Zachodnich Tatr, stopniowo przechodzące w bardziej ostre, skaliste i trudniej dostępne szczyty dochodzące do 2300m n.p.m.. Góry unikalne w swym pięknie ale przede wszystkim w dzikości i bezludności,  sprawiające wrażenie bezkresnie otaczających, odcinając od widoku jakiejkolwiek cywilizacji.   

Wszystkie te elementy składają się w mojej wyobraźni w barwną mozaikę elementów pięknego krajobrazu i ciekawej kultury, przyjaznych mieszkańców i spokojnie, wolno płynącego czasu. Rumunia to kraj, który mimo (symbolicznej) przynależności do UE zachował wiele swoich najpiękniejszych walorów w postaci dzikiej i nietkniętej. Jest doskonałym miejscem na biwakową szwędaczkę pośród bezkresnych gór i lasów a jednocześnie dzięki systematycznemu rozwojowi i otwarciu na zachód potrafi miło zaskoczyć oferowanymi standardami i gościnnością.  


Polecam bardziej szczegółową relację napisaną przez Magdę:
Bystrze na blogspot - Rumuńska Klasówka
Oraz zdjęcia autorstwa: Alicji , Natalii , Magdy , Bestii i Topika , z których załączam wybrane:
Bardejov o poranku
Ore, ore siabadaba da amore...

lokalny stajl - skóropodobny dres adidasa

...a do dresiku równie stylowa beema:)

Cimitrul Vesel czyli Wesoły Cmentarz w Sapancie 






Zgadnijcie gdzie trafi ta koza!:)
SuperTatra!





narada wojenna - co najmniej dwie mapy, dwa przewodniki i zero pojęcia gdzie iść...
skutki narady wojennej - przełaj w poszukiwaniu szlaku



Pogodoodporni!:)
jak widać trochę lało...
ale następnego dnia znów słońce!

Przełęcz Prieslop i widok na Góry Maramorskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz