środa, 20 marca 2013

Gudauri - białe łąki Kaukazu

marzec, anno domini 2013 
Kaukaz;-)
W myślach słowo Kaukaz zawsze pisałem sobie przez duże k. Kojarzyło mi się z surową krainą olbrzymich, skutych lodem gór smaganych wiatrem, śniegiem i mrozem, oraz z niedźwiedziami i ubranymi w ich futra barczystymi Rosjanami o czerwonych twarzach, rano płuczącymi sobie zęby wódką... Do dziś nie wiem na ile trafne jest takie moje wyobrażenie o Kaukazie. Wiem natomiast, że kraina ta może kojarzyć się przyjemnie. Dzięki narciarskiej wyprawie do Gruzji, słowo Kaukaz piszę dziś w myślach z uśmiechniętą buźką na końcu.

Podziękowania i pozdrowienia dla Manany i Cuby Cubano oraz całego wesołego turnusu;-)


Good Aura czyli narciarstwo w Gudauri 
Położona na wysokości około 2100 metrów n.p.m wioseczka Gudauri, to zaplecze całkiem normalnej i cywilizowanej stacji narciarskiej wyposażonej w infrastrukturę daleko wyprzedzającą Kasprowy czy wiele innych naszych narciarskich "szlagierów". Oddalone o 120 km od Tbilisi (zimą ~2,5 godziny nie zawsze przejezdnej drogi), dostępne jest dzięki licznym i tanim marszrutkom kursującym do Kazbegi. Stacja nie jest szczególnie wielka - jedna gondola i około 5 kanap działających jak zauważyłem w dwóch trybach - pełnym i "poopadowym". Tryb pełny osiągany jest dopiero na 2 do 3 dni po większych opadach, gdy sytuacja lawinowa na obydwu pobliskich trzytysięcznikach - Mt.Kudebi 3026 m i Mt.Sedzele 3268 m się stabilizuje. 

Pod względem wysokości można podzielić stację na 3 rejony z czego pierwszy w postaci najniższej kanapy nie stanowi nic interesującego oprócz łącznika z zapleczem hotelowo-sklepowym. 

Środkowy rejon to bardo rozległy teren dostępny dzięki przecinającym się pod skosem kanapie (Lift 2) i gondoli (Good Aura Lift). Łagodnie ukształtowane i słabo nachylone stoki stanowią latem jedno wielkie pastwisko pozbawione prawie zupełnie jakichkolwiek formacji skalnych i drzew. Po opadzie do dyspozycji są hektary pól śnieżnych pociętych tylko gdzieniegdzie ledwo zauważalnymi nitkami kilku przygotowanych tras.  

Teren robi się nieco bardziej stromy jedynie w swojej wschodniej części (na mapie po prawej stronie). Na zewnątrz od czteroosobowej kanapy (Lift 2) piękny zjazd prowadzi na przełęcz, z której po kilkunastominutowym podejściu można osiągnąć długą grań Mt.Chridiri oferującą bezkresny obszar nietkniętego śniegu. 

Trzeci - najwyższy - rejon to dwa wyciągi prowadzące na pobliskie trzytysięczniki. 
Niższy z nich - Kudebi (3068) pozwala na niezbyt długie ale przyjemne zjazdy zarówno na stronę południową jaki i północną. Również tutaj teren jest otwarty i przestrzenny, urozmaicony skałami jedynie w szczytowej części. 
Sedzele Lift prowadzący na wysokość prawie 3300 jest dłuższy i zdecydowanie najciekawszy. Opcje zjazdu stąd są w zasadzie w każdym kierunku, a przygotowana trasa ginie gdzieś w bezkresie nieuprawianych pól śnieżnych. Mt.Sedzele na strome stoki urozmaicone gdzieniegdzie skalnymi formacjami. Z górnej stacji wyciągu łatwo dostępny jest jej bliźniaczy wierzchołek, 15-20 minut foczego spaceru daje kolejną porcję nietkniętego przez nikogo terenu. Sedzele jest niebezpieczna lawinowo, wyciąg prowadzący na jej szczyt bywa otwierany dopiero po kilku dniach od opadu w dodatku czasem jedynie na pierwszą część dnia zanim słońce spowoduje wzrost zagrożenia. Obydwa wierzchołki to zdecydowanie najpiękniejsze platformy widokowe w okolicy. Wśród otaczającego szczyt śnieżnego morza gór wyróżnia się widoczny stąd wyraźnie masyw Kazbegu.
Spacer pomiędzy wierzchołkami Mt.Sedzele
Zjazd z Mt. Sedzele a poniżej mój pierwszy ślad założony jeszcze przed otwarciem wyciągu;-)
Zjazd z Sedzele w drugą stronę.
Mt. Bidara (zjazd z 3/4 wysokości ze względu na brak "ostrego" sprzętu na podejściu)








Przyjezdni
To głównie turyści wśród których przeważają Rosjanie, ale ci z klasy "normalnej" czyli bez hamerów ze złotymi falgami albo helikopterów lądujących na dachach hoteli. Gruzinów na nartach jest mało, a ci co są, sprawiają wrażenie jakby nie mieli tego sportu we krwi. Reszta to różnorodna zbieranina jednostek lub małych grupek z całego świata, które przyleciały tu trochę przypadkiem, bo znaleźli tani bilet i dopiero później zdali sobie sprawę że to bilet do pięknej przygody. Oprócz tego - rodacy składający się na nasz wesoły turnusik. Wesoła ekipa specjalistów od podróżowania w przeróżne rejony świata, profesjonalistów od pokera i dziwnych gier planszowych, mafii oraz kalamburów, wykwalifikowani (a jak nie, to na pewno wytrwali;-) monterzy sprzętu nieustannie szukający idealnego ustawienia desek i wiązań, na których śmigali później brawurowo! 
Tubylcy
Są trochę mniej kolorowi niż "przybysze z dalekiego zachodu". Niekiedy ich aparycja przypomina dobrze ucharakteryzowanego aktora filmu kryminalnego, ale za każdym razem srogi wygląd idzie w parze z przyjaznym usposobieniem. Mam wrażenie, że ludzie ci w swoim dość ciężkim życiu wykorzystują każdą okazję by wyłuskać z niego odrobinę wesołości i uśmiechnąć się przyjaźnie. Zwłaszcza na dźwięk słowa "Polsza".


Pamiątki z przeszłości made in CCCP
Pamiątka z czasów CCCP stojąca w jednym ze skansenów, a taki skansen stał przed każdym domem.
 


G M T 
Czyli Gruzińska strefa czasu umownego tzw. Georgia Maybe Time. To również adekwatny styl życia i podejścia do pewnych kluczowych wydawałoby się spraw jak choćby budownictwo....   
No such thing as too much snow?;-)
Lawiniska co kilka godzin blokujące Gruzińską Drogę Wojenną tuż powyżej naszej wioseczki.


Deszczowa wycieczka do Kazbegi 




Inne:
Weekend w Gudauri

 Tbilisi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz