sobota, 18 sierpnia 2012

Salza i Soca - spełnienie lazurowych marzeń

sierpień, anno domini 2012 
Łyżką stołową można pomieszać np. bigos albo inną smaczną, zdrową zupę. Ale łyżki można też użyć np. do przygotowania absyntu. Taka jest mniej więcej różnica między pływaniem pięknym, ale brązowo-ponuro-zielonym Dunajcem, a szmaragdowo-błękitną Salzą, czy Soczą. Ich kolor i krajobraz mają w sobie coś z absyntu ...coś halucynogennego! 


Salza
W skrócie: zimna(aaaaaa!) i austriacka, ale piękna! Pełna fal,  czasami spieniona, ale raczej bezpieczna, pełna fajnych doznań związanych z pięknem górskiej rzeki i jej krajobrazu. Dla początkujących kajakarzy ciekawa, dla wyjadaczy raczej rutynowa, ale wciąż fajna i potrafiąca miło zaskoczyć. Początkującym polecam - nie wiem czemu - rzadko odwiedzany odcinek powyżej jeziorka. Pozbawiony dostępu z drogi (poza startem i końcem - tj. jeziorkiem) spokojny, malowniczy odcinek rzeki płynącej w swoim naturalnym łożysku pośród głębokiej doliny u stóp stromych alpejskich zboczy. 
Salza to ogólnie WW II-III.  Dwa trudniejsze miejsca (III-IV) - odwój "Helibeli" na wysokości kempu na początku toru i kaskada "Lawinenshwehr" na środku odcinka Fahrwerk - Pethrus 1. Do tego można sobie podejść kawałek kilkunastoprogowym korytem potoku wpływającego do Salzy tuż przed campem...stopnie czy "schody" są jak "grzyby" w zaśnieżonym lesie.... Fajne urozmaicenie jak się nie ma na koncie 15 spłyniętych km...  
Cała reszta to przyjemny fan, z elementami bardzo przyjemnego fanu. Fale, krystalicznie czysta woda, oraz raz po raz zwężający się kanion pełen pięknych widoków. 

Głównym walorem Salzy, jest barwa jej wody. Gama kolorów obejmuje wszystkie odcienie  począwszy od przeźroczystości, przez co raz to ciemniejsze odcienie błękitu i zieleni, aż po ciemną zieleń butelkową.  

Z innych atutów tej części wyjazdu, wymienię tylko wieczór wśród doświadczonych mniej lub bardziej, za to zawsze wygadanych "starszych" kajakarzy + ognisko do rana i szum rzeki gdy się budzisz... - bezcenny. Austriacki camp Naturfreunde (na który nie powinno się wchodzić, jak się za niego zapłaciło...;-) w rejonie porośniętym trawą jest bardzo liberalny, może tyko z uwagą, że palić ognisko można tylko zapłaconym drewnem. Poza trawnikiem liberalizm jest nieco "sterowany" licznymi zwrotami: "cośtam verboten" i instrukcjami, w których ten zwrot powtarza się w nieskończoność. Również (albo zwłaszcza!) w tłumaczeniu na czaski! ...ale i tak nikt tego nie czyta;-)  WiFI za 3 lub 4€, czyli Naturefreunde przez duże €. Ale ogólnie tak jak w Europie...dla nas drogo, a dla De/AT/innych... - prawie za darmo.   

Tu trochę szczegółów formalnych: http://www.raftingverband.at/tafelleitsystem-salza

Po zzoomowniu widać wszystko oprócz polecanego odcinka powyżej jeziorka...

Lekko zdewastowany przez siły natury teren poniżej tamy tworzącej "jeziorko"
koniec naszego pierwszego odcinka.
Skaucik, który zniesie WSZYSTKO i wyjedzie chyba WSZĘDZIE!



A teraz czas na Soczę! 
Soca - podobno najpiękniejsza rzeka Europy... Ja mało się znam na rzekach, ale podpisuję się pod tym stwierdzeniem obydwoma rękami. Zwodniczo błękitna, wydaje się być ciepa jak wody Cote d'Azur, jednak szybko studzi entuzjazm każdego śmiałka, który zechce, lub zmuszony jest się w niej przekąpać. Niska mimo upalnych dni temperatura wody nie przeszkadza jedynie pstrągom, które zaobserwować można np. gdy wiosłem zahaczy się o rewir ich akwenów. Krajobraz wśród jakiego wije się błękitna wstęga Soczy jest niesamowity - potężne ściany Alp Julijskich piętrzą się zajmując cały horyzont od zachodu po wschód, przy czym ogromne ściany zdają się czasem strzelać w górę wprost z rzeki.

Pierwsze spływalne odcinki rzeki leżą powyżej znanej wszystkim mekki sportów górskich, narciarskich, paraglajdingowych, wspinaczkowych, jaskiniowych a przede wszystkim raftingowych i kajakowych - miasteczka Bovec i Soca, oraz ujścia rzeczki Korytnica. My wstrzeliliśmy się w odcinek ... (nie pamiętam nazwy, uzupełnię) ponieważ wyżej sytuacja z wodą i z zezwoleniem na pływanie była niejasna. Pływanie...ehhh szkoda gadać - przepiękne, przyjemne tak że nie da się opisać więc nawet nie próbuję.

Słowenia pełna wszystkiego - sportu, pięknych krajobrazów, gór, rzek jezior, jaskiń, lasów, dolin, morza, wina, przygód, fajnych ludzi i...Czechów, ale to ostatnie da się jakoś znieść;-)

Niniejszy wpis, zwłaszcza odwołania do pięknych i wysokich Alp Julijskich dedykuję mojemu rowerowemu koledze, który w owym czasie, śladami Tour de France piął się siłą własnych mięśni stromymi serpentynami najwyższej drogi w Europie (Col de la Bonette)... My na wysokość 600m niższą z trudem wyjechaliśmy autem (skautem;-)











Serpentyny najwyższejSłoweńskiej drogi  (dojazd pod Mangart)





























WIEKIE PODZĘKOWANIA DLA KLUBU BYSTRZE! 
...za te wszystkie antykwarialne eksponaty składające się na komplet wyposażenia kajakowego, których nam wciąż brakuje. 
ŁUBU DUBU! ŁUBU DUBU! NIECH NAM ŻYJE PREZES .... KLUBU!;-)   

1 komentarz: