sobota, 18 lutego 2012

Krippek

luty, anno domini 2012 
To rejon (a raczej "...-ik") o bardzo mocnym freerajdowym PR-ze. Ktoś, kto wsiadłby do tamtejszej kolejki z nartami węższymi niż 100-ówa pod butem, wywołałby zdziwienie porównywalne z rozebraniem się do golasa. Nigdzie jeszcze nie widziałem tyle freerajdowego sprzętu, plecaków z ABS-em, twintipów, pontonów,  kamerek na kaskach, kijkach i całego tego gadżeciarstwa... Inną rzeczą jest, jak i gdzie tego wszystkiego użyć, zwłaszcza gdy  zamiast skrupulatnie śledzonych w prognozach pogody opadów, przychodzi odwilż...



Meeeeeeeee...!!!
Drugą - po zatrzęsieniu wielgaśnych nart - rzeczą charakterystyczną dla Kripka, jest przypominający rodzimy Kasprowy ścisk panujący w 2-odcinkowej kolejce linowej. Unikalna wydała mi się jednak reakcja ludzi ściskanych w środku przez ostatnich pasażerów próbujących zasunąć za sobą drzwi kolejki. Zamiast typowego w rodzimych stronach cichego złorzeczenia pod nosem, w stłamszonej kolejce rozlega się głośne "Meeeeee..." które przez swoją komiczną prostotę rozwiązuje skutecznie kwestię marudzenia na brak miejsca;-)  


Po pokonaniu obydwu odcinków kolejki, należy pamiętać, by dalej korzystać już tylko z górnego jej fragmentu. Większość zabawy w tym rejonie przypada powyżej pośredniej stacji, a  wszystkie znane mi dotychczas próby pokonania niższego odcinka kończyły się interwencją helikoptera. Pozostałe 2 czy 3 wyciągi poprowadzone są raczej bez sensu, a druga strona w rejonie gondolki numer III była słabo zaśnieżona, mimo że śnieżny pegel wskazywał szumnie 4 metry pokrywy...


Krajobraz na górze jest dość zaskakujący, bardziej norweski niż alpejski - rozległy, pofałdowany płaskowyż oddziela Kripek od potężnych ścian pobliskiego Dachsteinu. 
Również sam Krippenstein (2109m n.p.m) imponuje swoją dość potężną i stromą ścianą, która to właśnie stała się areną naszej martyrologii...
Takie 3 malutkie punkciki trochę poniżej grani mniej więcej w połowie szerokości zdjęcia....to właśnie my!;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz