piątek, 19 marca 2010

Maso Corto

marzec, anno domini 2010
Słońce przez 250 dni w roku
...czyli Val Senalles lub Maso Corto - zdominowany przez Polaków (albo bardziej Ślązaków), Włoski przyczółek pośród austriackich Alp. Tu większość Włochów ma na imię Walter lub Hans a niektórzy ich dziadkowie znają trochę Polskę - pracowali w niej przed '45-tym. Dziś dość nowoczesna, całoroczna baza narciarska z wysokościami dochodzącymi do 3200m, z wyciągiem osadzonym na lodowcu i masą frirajdowego terenu. Latem można tu spotkać trenującą Justynę Kowalczyk, jednak wiosną 2010 największymi gwiazdami byliśmy MY!



Typowe włoskie imię - Walter:)
Idea wyjazdu powstała w związku z działalnością Gąsiora na tym terenie - promocją Blizzarda i K2 połączoną z testami i pseudo warsztatami frirajdowymi dla srających kasą Ślązaków. Dla nas nie starczyło już miejsc w stanowiących jedyne oprócz kolejki zabudowania doliny hotelach. Dlatego poszukaliśmy czegoś w pobliżu. Z długiej listy ofert wylosowaliśmy pensjonat Lydia położony w dolinie kilka kilometrów niżej. Lydia - mama sympatycznego, opalonego jak murzyn Waltera stanowiła jego odpowiedź na ewentualny dyskomfort wynikający z odległej lokalizacji - gotowała nam obiady. Posiłki - głównie obiadokolacje - stały się elementem, za którym chyba już zawsze będę tęsknił myśląc o Tyrolu - przepyszne jedzenie w nieograniczonych ilościach, przy pifku i w wesołej atmosferze...

Narciarsko
Ogólnie do Maso jechaliśmy bez napinki. Ja potrzebowałem słońca i urlopu i byłem zmęczony marudzeniem na średnie warunki i brak meteo. Może to dlatego to co zastałem na miejscu było takie przyjemne. Lekki opad i wiatr przewiewający śnieg zasypując ślady, potem słońce i wiosenny śnieg przechodzący w idealny firn. Dużo ciekawych miejsc w lesie i otwartych przestrzeni zaledwie kilkadziesiąt kroków od stacji niektórych z wyciągów. Później strome ściany nad Bellavistą i ooogromny kocioł dostępny również z wyciągu Teufelsegg - większość tych miejsc to wskazóki Waltera, który dobrze rozumiał do czego służą narty takie jak moje:)
ZachęcająCo!?;)

Podniebne wygibasy Jędrka



Knajpiarsko
Stronę rozrywkową naszego wyjazdu, zdominowało winko pite leniwie podczas wieczorów spędzanych na naszym przytulnym pensjonacie. Zmęczenie po całym narciarskim, słonecznym dniu i po obfitej obiado-kolacji powodowało, że nikt nie protestował, gdy kolejny pomysł pojechania na imprezę do hotelowej bazy upadał. W końcu jednak ciekawość wzięła górę i pojechaliśmy do "miasta". Odwiedziny u znajomków z Krakowa płynnie przeszły w wizytację dodatkowych kilku lokali w terenie hotelowego bunkrowiska. Godnym zakończeniem  wypadu stała się knajpa K2 obsługiwana prze polski personel, w której to nadszarpnęliśmy wyraźnie nasz budżet. Zabawa do rana przednia, objawy poranne typowe, a wokoło znów słońce i piękne góry. Taki słoneczno-imrezowy klimat towarzyszył nam już do końca. 


Pozostałe zdjęcia
Droga do, zdjęcia głównie z Insbrucka:












 



W dole Maso Corto










Męczący powrót przez Szwajcarie i wizyta w Salzburgu:








Zamek w Salzburgu






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz