grudzień anno domini 2010-marzec, anno domini 2011
Całosezonovy listok poprosim!
Wekendy na Chopku stanowią zdecydowaną większość naszych narciarskich dokonań. Tego, a raczej zeszłego roku zima zapowiadała się dobrze, obiecujące grudniowe opady i mróz pozwoliły wystartować wcześnie, jeszcze przed świętami ~17 grudnia. Warunki dobre więc kupujemy karnet na cały sezon i jedziemy z koksem!:)
Czasem tak, czasem siak...
Ale zapowiedź zimy okazała się złudna, po Nowym Roku gwałtowne ocieplenie i deszcz zniweczyły drogocenny dla nas podkład. Kapryśna pogoda w styczniu nie pozwoliła na ciekawsze dokonania.
Pavel Boliosik napisał w tym okresie - "Na Chopku katastrofa - pada deszcz i ciepło. Ale wszystkie knajpy otwarte, przyjeżdżajcie!"
Ale za to niedziela...
Tradycyjnie apogeum niepogody przypada na weekend. Jednak którejś lutowej niedzieli los obdarował nas w końcu doskonałymi warunkami. Już dzień wcześniej przy niepełnej widoczności pojawiły się pierwsze linie w Dereszach. Wraz z poprawą widoczności wyzwanie podjęliśmy i my!
No i się udało! Ten pierwszy w sezonie, niepowtarzalny raz! ...i to jeszcze na tele!:)
Nie udało się zjechać w tym sezonie z Końskiej groni, brak śniegu w dolinie pod granią oznaczał długą i niewygodną wycieczkę przez kosówki.
Niemniej jednak Chopek wciąż pozostaje numerem jeden na mojej liście ulubionych miejscówek, może nie dzięki tegorocznym warunkom, ale dzięki zdecydowanie przewyższającą jakiekolwiek inne miejsce - ilością niezapomnianych imprez, przyjaźni i zabawy!
Chopek rullez!
Kilka zdjęć z innych sezonów:
Końska Grun - szukanie linii idealnego zjazdu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz