październik, anno domini 2010
Skoro przeżyliśmy noc...
...to wcale nie znaczy, że przeżyjemy poranek - takie były moje myśli, gdy rano śpiącego poza namiotem obudziły mnie dźwięki porannej aktywności naszych oryginalnych gospodarzy. Późną nocą znaleźliśmy to miejsce - najwyżej położone z dostępnych naszym terenowym Patrolem domostw. Zmęczonych do nieprzytomności nie odstraszyła nas nawet najwyraźniej świeżo zdarta z baraniego grzbietu skóra, rozciągnięta złowrogo obok wjazdu do zagrody. Borat pełniący funkcję negocjatora, wrócił po kilku minutach machając na nas co prawda zapraszająco, ale z miną tak nietęgą jak rzadko. Do mnie powiedział tylko: "Śpimy tu, bo nie mamy sił szukać czego innego... ale rano jak zobaczysz tych typów... to żeby nikt nie umarł z przerażenia!"